NIEAKTUALNE kolczyki z ciemnoczerwonego korala ozdobione lapis lazuli i srebrem.
(na wkrętach, dl.4,8cm)
biżuteria etniczna - etno boho orient - naszyjniki tkaniny bransoletki poduchy kolczyki dekoracje blog
poniedziałek, 30 listopada 2009
niedziela, 29 listopada 2009
lazul nieba
piątek, 27 listopada 2009
czwartek, 26 listopada 2009
jedwabny szlak
środa, 25 listopada 2009
na wagę złota
kolor niebieski w starożytności kojarzony był z najwyższymi bóstwami. lapis lazuli w starożytnym Egipcie symbolizował niebo. w średniowieczu barwnik niebieski uzyskiwano z lapisu, w związku z czym błękitne szaty zarezerwowane były dla bogaczy - lapis miał cenę złota.
bransoletki: lapis lazuli plus srebro i turkus plus srebro. NIEAKTUALNE
bransoletki: lapis lazuli plus srebro i turkus plus srebro. NIEAKTUALNE
wtorek, 24 listopada 2009
poniedziałek, 23 listopada 2009
bransoletka multikulti
niedziela, 22 listopada 2009
od... strony
mimikra
piątek, 20 listopada 2009
konkret
czwartek, 19 listopada 2009
środa, 18 listopada 2009
wyżerka
cudowny, aromatyczny sposób na przetrwanie długich, jesiennych wieczorów: ryż z jabłkami. szczerze mówiąc, równie pysznie smakuje latem - wtedy docenia się jego lekkość, a teraz - zapach przypraw i aksamitną konsystencję.
przepis nie jest, jak to w przypadku takich dań bywa, z dzieciństwa. jest przerobionym pod mój smak przepisem z jednej z ulubionych książek kucharskich - "Kuchnia Kryszny". w nawiasach podaję moje modyfikacje.
ryż z jabłkami
275g długoziarnistego ryżu (2 szklanki jaśminowego)
3 jabłka (5-6 jabłek)
350g brązoweg cukru (zdecydowanie mniej! ok.pół szklanki)
1/4 łyżeczki sproszkowanego szafranu
425ml wody na syrop (ok.2 szkl.)
3 łyżki ghee/masła
przyprawy: 8 goździków, 5 cm laseczki cynamonu, 8 strączków kardamonu, 3 liście laurowe;
825ml wody do ryżu (2,5 szkl.)
50g płatków migdałowych
50g rodzynek
**ryż wypłukać, odsączyć. Jabłka obrać, pokroić. Z wody, cukru i szafranu ugotować syrop (podgrzewać na średnim ogniu 30 minut, aż połowa wyparuje)
w tym czasie rozgrzać tłuszcz (w dużym garnku, ja to robię w woku), wrzucić przyprawy, pomieszać chwilę, aż będzie czuć zapach i wrzucić ryż. Wymieszać dobrze. Wlać wodę, zagotować, zmniejszyć ogień, dusić czasem mieszając ok.10 minut.
W ryżu zrobić dołek, wsypać jabłka, migdały i rodzynki (w ilości stosowanej przeze mnie trzeba jabłka sprytnie wmieszać w ryż, w dołek się nie zmieszczą), trochę syropu. Przysypać ryżem, wlać resztę syropu, przykryć garnek, gotować 15 minut na małym ogniu.
Kiedy ryż zmięknie - jeść :) można polać jogurtem.
NIEAKTUALNA bransoletka z "wyżartych" lekko korali (bardzo jasnych i dużego, różowego), lapis lazuli i srebra.
wtorek, 17 listopada 2009
niebiesko anielsko
poniedziałek, 16 listopada 2009
kult słońca
niedziela, 15 listopada 2009
multimultiturkus...
duet z chórkiem
sobota, 14 listopada 2009
hare hare harira!
o marokańskiej kuchni nasłuchałam i naczytałam się przed wyjazdem mnóstwo. miało być tak, jak lubię - gęsto, bogato od przypraw, esencjonalnie... na miejscu były głównie kości, trochę warzyw i pyszne różności na bazie jogurtu. niemniej na pewno było bardzo eko - wszystko prosto z pastwiska (jagnięcina, baranina) czy grządek. problemem było już śniadanie: poza dużymi miastami, gdzie na ulicy można zjeść coś a'la naleśniki (z warstwą masła, głównie), pozostaje właściwie jajecznica.
'berberyjska' może być z pomidorami czy oliwkami. od rana w przydrożnych jadłodajniach (szumna nazwa) stoją na węglach tadżiny, ale gotowanie w nich trwa długo no i niekoniecznie ma się ochotę na kości z barana o 10 rano... opiewany kuskus, który miał lecieć z nieba niby manna, okazał się być rarytasem, o który trzeba było specjalnie pytać szefa kuchni... rzadko był dostępny, wręcz czasami inni klienci słysząc, na co mamy ochotę, trochę z nas pokpiwali... ale jak już ten kuskus był – to był wspaniały!
Papka na zdjęciu powyżej to moja wariacja na temat zupy harira. Podobno jada się ją w Ramadanie (nie zauważyłam), my jedliśmy ją w Imilchil, na wielkim targowisku, w polowych warunkach. na zdjęciu niżej nasza harira stoi w tym wielkim garze.
Przepisów na harirę jest mnóstwo, najważniejsze, żeby była pikantna, z ciecierzycą i pomidorami. zwykle robiona jest na wywarze z mięsa, ja do swojej dorzuciłam tylko jakieś resztki kurczaka.
oto moja wersja.
harira:
cieciorka (u mnie świeża, namoczona wcześniej, może być puszka)
garść soczewicy czerwonej
1 kostka rosołowa (albo wywar)
woda (ok.litra)
1 pęczek natki pietruszki, posiekany
1 pęczek kolendry, posiekany
1 pęczek mięty, posiekany
puszka pomidorów
Warzywa (do wyboru: papryka, dynia, cukinia, marchewka... co tam w lodówce...)
2 cebule, posiekane
przyprawy:
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczki mielonego imbiru
1 łyżeczki mielonego kuminu (u mnie cały)
1 łyżeczki mielonego pieprzu
2 łyżeczki mielonego cynamonu
szczypta soli
2 łyżeczki mąki
cytryna
olej
*ciecierzycę ugotować na prawie miękko – dojdzie w zupie.
do wrzącej wody wrzucić kostkę rosołową, dodać ciecierzycę, soczewicę, pomidory, warzywa (u mnie pokrojona w paski zielona papryka i starta marchewka).
na patelni podsmażamy cebulę, dorzucamy przyprawy, chwilę smażymy – uwaga, żeby się nie przypaliły! dodajemy trochę wody, dusimy kilka minut. rozprowadzamy mąkę.
jak wszystko się ładnie zagęści (uwaga na grudki), rozprowadzamy wywarem i gotowy zagęszczacz przekładamy do zupy.
pod koniec dodajemy zioła (u mnie ubogo – tylko pietruszka), przed podaniem wciskamy cytrynę (do smaku)
i już!
'berberyjska' może być z pomidorami czy oliwkami. od rana w przydrożnych jadłodajniach (szumna nazwa) stoją na węglach tadżiny, ale gotowanie w nich trwa długo no i niekoniecznie ma się ochotę na kości z barana o 10 rano... opiewany kuskus, który miał lecieć z nieba niby manna, okazał się być rarytasem, o który trzeba było specjalnie pytać szefa kuchni... rzadko był dostępny, wręcz czasami inni klienci słysząc, na co mamy ochotę, trochę z nas pokpiwali... ale jak już ten kuskus był – to był wspaniały!
Papka na zdjęciu powyżej to moja wariacja na temat zupy harira. Podobno jada się ją w Ramadanie (nie zauważyłam), my jedliśmy ją w Imilchil, na wielkim targowisku, w polowych warunkach. na zdjęciu niżej nasza harira stoi w tym wielkim garze.
Przepisów na harirę jest mnóstwo, najważniejsze, żeby była pikantna, z ciecierzycą i pomidorami. zwykle robiona jest na wywarze z mięsa, ja do swojej dorzuciłam tylko jakieś resztki kurczaka.
oto moja wersja.
harira:
cieciorka (u mnie świeża, namoczona wcześniej, może być puszka)
garść soczewicy czerwonej
1 kostka rosołowa (albo wywar)
woda (ok.litra)
1 pęczek natki pietruszki, posiekany
1 pęczek kolendry, posiekany
1 pęczek mięty, posiekany
puszka pomidorów
Warzywa (do wyboru: papryka, dynia, cukinia, marchewka... co tam w lodówce...)
2 cebule, posiekane
przyprawy:
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczki mielonego imbiru
1 łyżeczki mielonego kuminu (u mnie cały)
1 łyżeczki mielonego pieprzu
2 łyżeczki mielonego cynamonu
szczypta soli
2 łyżeczki mąki
cytryna
olej
*ciecierzycę ugotować na prawie miękko – dojdzie w zupie.
do wrzącej wody wrzucić kostkę rosołową, dodać ciecierzycę, soczewicę, pomidory, warzywa (u mnie pokrojona w paski zielona papryka i starta marchewka).
na patelni podsmażamy cebulę, dorzucamy przyprawy, chwilę smażymy – uwaga, żeby się nie przypaliły! dodajemy trochę wody, dusimy kilka minut. rozprowadzamy mąkę.
jak wszystko się ładnie zagęści (uwaga na grudki), rozprowadzamy wywarem i gotowy zagęszczacz przekładamy do zupy.
pod koniec dodajemy zioła (u mnie ubogo – tylko pietruszka), przed podaniem wciskamy cytrynę (do smaku)
i już!
jesienny błękit
czwartek, 12 listopada 2009
zieleń jadeitu
środa, 11 listopada 2009
przezrocza
Subskrybuj:
Posty (Atom)